Urodziny? Jakie urodziny? Otóż 5 lat temu. 5 długich lat temu, które z jednej strony minęły zaskakująco szybko, z drugiej zaś tak wiele się zdarzyło. 5 lat temu po raz pierwszy zobaczyliśmy naszą małą kudłatą kuleczkę, której później daliśmy na imię Beirut. Kuleczkę, która okazała się diabłem tasmańskim w terierskiej skórze, a która przyniosła nam tak wiele radości. Łza się w oku kręci… Dlatego dziś wpis podróżniczy, ale to podróż do przeszłości. OK od początku.
2011 rok. Pierwsze dni października. Dwójka studenciaków na drugim roku postanawia, że zamiast się zaręczyć w konwencjonalny sposób – pierścionek, kwiaty, kolacja (czy co tam ludzie robią), kupią sobie psa. Co ich bardziej połączy niż małe, bezbronne stworzenie, którym trzeba się zajmować? Pewnie dziecko, ale wiecie mieliśmy 21 lat, pies jest jednak półkę niżej niż dziecko 🙂 Wcześniej już o tym rozmawialiśmy (o posiadaniu psa), mieliśmy wybraną rasę, tylko wcześniej brakowało nam impulsu do podjęcia ostatecznej decyzji.
Tym razem było inaczej. Padł pomysł zaaprobowany przez obie strony, reaserch w Internecie, znaleziona oferta sprzedaży szczeniaków rasy terier walijski, telefon do sprzedającego, zaklepany szczeniak i już 🙂 Mieliśmy jechać po niego w weekend pod Radom, do tego czasu przez kilka dni mieliśmy się przygotować na przyjęcie psa pod swój dach. Następnego dnia sprzedający zadzwonił, że po południu będzie jechał w kierunku Warszawy, wiec może nam podrzucić psiaka do Janek. Było to dla nas dużym ułatwieniem, wiec przystaliśmy na propozycję. Naprędce zorganizowaliśmy transporter, obrożę, smycz i miski i ruszyliśmy po odbiór Kudłatego.
Można powiedzieć, że psem podróżnikiem Beirut był od zawsze, bo pierwsza nasza wyprawa odbyła się spod Ikei w Jankach na Grochów, kto z Warszawy ten wie, że to nie tak łatwo przejechać 🙂 Tak oto rozpoczęła się nasza wspólna przygoda 🙂
Początki, jak to ze szczeniakiem, były trudne. Szczególnie, że Beirut od małego miał dużo energii, którą starał się rozładować na wszystkim, co wpadło mu w łapy. Jednocześnie był tak słodkim psiakiem, że nie sposób było się na niego gniewać.
Przeżyliśmy wspólnie wiele szczęśliwych chwil, ale były też momenty grozy. Pierwszy, kiedy się okazało, że po intensywnej zabawie Beirut zasypiając zapomina zamknąć oko i straszy nieobecną źrenicą 🙂 Drugi, kiedy po zabiegu kastracji coś mu pykło w środku, miał krwotok wewnętrzny i był otwierany ponownie.
Od tego czasu spędziliśmy ze sobą kilka cudownych wiosen, lat, jesieni i zim 🙂
I odwiedziliśmy razem kilka krajów.
Podróżowaliśmy różnymi środkami transportu – samochodem, rowerem, samolotem i pociągiem (więcej o rowerowych początkach tutaj).
Robiliśmy sobie z niego jaja czasem 🙂
Przeżyliśmy razem trzy przeprowadzki, a teraz razem dzielimy trudy emigracji.
Generalnie, powiedzmy sobie szczerze, że pracujemy, żeby nasz pies miał godne życie. Podróżujemy, żeby nasz pies mógł poznać nowe miejsca 🙂 I mam nadzieję, że tak przez co najmniej kolejnych 5 i więcej lat 🙂
P.S. Pardon za jakość niektórych zdjęć, są jeszcze z czasów gdy nie umieliśmy robić zdjęć lustrzanką. W sumie nikt nie powiedział, że teraz umiemy, ale widać, że kiedyś nie umieliśmy robić bardziej 🙂 I część zdjęć jest robiona telefonem, dawno temu, wiec ich jakość powiedzmy, że pozostawia trochę do życzenia 🙂
Kasia
Audycja zawierała lokowanie produktu XD
Gosia
Właśnie się zastanawiałam czy napisać ?
Ewa Burzyńska
Ale cudowne podsumowanie 🙂 Ja właśnie jestem na początku tej drogi, bo od trzech tygodni staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami szczeniaka husky 😀 Cudne są te początki, naprawdę 🙂 Wszystkiego najlepszego Wam życzę i kolejnych wspólnych lat razem.
Gosia
Życzymy powodzenia ? ale powiem szczerze, że wolę Beiruta dorosłego ? jednak to był ciężki czas, ale jest co wspominać ? pozdrawiamy serdecznie psiaka i pańciostwo ?
Bogula
Znalazłam Was dzisiaj w necie! Czytam, czytam…
Ze mną od niemal 11 lat jest Livka — niewidoma, ale dajemy radę!
Pozdrawiam!
O Livci:
http://www.terierkowo.fora.pl/fotki-fotki-fotki,10/livia-walijska-z-tarnowskich,1052.html
Gosia
11 lat to świetny wynik! Życzymy co najmniej kolejnych jedenastu! I wpadamy do Was na bloga! Pozdrawiamy serdecznie i buziak w psi nos dla Livki!